O! Penisie, penisie!
Znowu w nocy śniłeś mi się!
O, penisie!
Taki długi, gruby, niesforny,
W swej działalności potworny
O, penisie!
To było tak:
Najpierw powoli jak żółw, ociężale,
Spokojnie ruszyłeś się, co prawda ospale.
A potem już szybciej, już bez ustanku
Bez przerwy stawałeś aż do poranku
O, penisie, penisie!
Czy Ty znów przyśnisz mi się?
O, penisie!
W swojej całej okazałości
W tej wspaniałej wielkości
O, penisie!
Z tą delikatniuśką skórką,
Otoczony włosów chmurką,
W swojej erekcji przepiękny,
Kiedy wydaje się, że już, już pęknie
O, penisie! Penisie!
Musisz znów przyśnić mi się!
O, penisie!
Nawet wtedy, gdy Ci jądra wsysnę,
I ostatnią resztkę spermy z Ciebie wycisnę,
I gdybyś umiał mówić, krzyknąłbyś z radości
I spocząłbyś na miejsce w całej swej okazałości.
.
.
*Wiersz ten znalazłam w zeszycie pewnej bliskiej mi osoby. Napisany został, jakoś w latach 70, przez Siostry E&E, i za ich zgodą go publikuję.